RSS
 

Posts Tagged ‘gruzja’

Ali i Nino

18 sie

Rzadko piszę o książkach. Chyba dlatego, że jest ich po prostu za dużo. W ostatnich latach wydaje się wiele tekstów. Tak zwana literatura podróżnicza jest na topie, więc wydawnictwa korzystają z okazji i rzucają na rynek różne pozycje, część w mało ambitnym w stylu: byłem, widziałem, było super. Przydarzyło się to również Gruzji i Armenii.

I oto otrzymuję wiadomość, że właśnie ukazało się wznowienie książki, po którą chce się sięgnąć. Książki, o której słyszeć musiał każdy, kto mocniej interesuje się Gruzją. Ma bowiem rację Marcin Meller pisząc, że powieść znają również ci, którzy jej nie czytali. Odwiedzający Batumi, pośród wielu innych obiektów oglądają także pomnik Ali i Nino, zakochanej pary, która łączy się tylko po to, by za chwilę się rozdzielić. Ruchoma rzeźba trafia w punkt. Trudno o lepszą ilustrację losów Alego, azerskiego arystokraty i Nino, gruzińskiej księżniczki. Wyjątkowa forma przyciąga uwagę, a pomnik jest jedną z podstawowych atrakcji nadmorskiego deptaka. I na pewno dobrą reklamą książki.

Fragment okładki

Fragment okładki

O powieści wspomina się też w czasie wycieczki do Azerbejdżanu. Plastycznie zostało ukazane Baku z początku XX wieku. Na uwagę zasługuje opis relacji społecznych. Na niełatwe stosunki miejscowych chrześcijan i muzułmanów nakładają się jeszcze relacje z przedstawicielami Imperium Rosyjskiego, które ledwie sto lat wcześniej podbiło ten teren i próbuje włączyć jego mieszkańców w obszar swoich wpływów kulturowych.

Wycieczka do Azerbejdżanu śladami Ali i Nino

Świat gwałtownie przyspieszył. Młodzież kończącą elitarne gimnazjum w Baku czekają trudne wybory. Już nie jest tak prosto, jak w czasach ich rodziców i dziadków. Historia nabrała tempa. Nowe ma coraz większa siłę i odgrywa coraz istotniejszą rolę. Kusi i wciąga. Już nie sposób mu odmówić i w całości odrzucić. Na to stać jedynie Zajda Mustafę, radykalnego wyznawcę Proroka. Pozostali idą na kompromisy. Bolesne i bywa, że prowadzące do nieszczęść.

Ali i Nino w Batumi

Ali i Nino w Batumi

Marcin Meller pisze też, że to „jedna z najpiękniejszy historii miłosnych”. Nie jest to jednak książka wyłącznie dla miłośników romantycznych opowieści. W czasie lektury nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że temat ten jest tylko pretekstem. Atrakcyjny i chwytający za serce wątek, to rdzeń książki, ale najważniejsze jest to, co autor stworzył wokół niego. Opisy skomplikowanych relacji społecznych i potężnych różnic kulturowych budują obraz składający się na definicję zderzenia cywilizacji.  Kurban Said uchwycił zmieniający się świat, zatrzymał go i zamknął w kilku kadrach. To, co zostało napisane osiemdziesiąt lat temu nadal jest aktualne. Dziś może jeszcze bardziej niż wtedy. I to jest największy atut książki.  Zresztą przeczytajcie i oceńcie sami!

Kurban Said, Ali i Nion, przekł. A. Gadzała, Wydawnictwo W.A.B. 2017.

Wycieczki do Gruzji

 
 

Gruzja i Armenia według Kapuścińskiego

25 cze

Południowy Kaukaz jest na topie. Od kilu lat systematycznie zyskuje na popularności. Ukazują się kolejne książki. Uważny czytelnik dostrzeże w nich tezy postawione już pół wieku temu. Słychać w nich głos cesarza reportażu.Ot taki przykład, różnica między Gruzinami a Ormianami. Klasyka brzmi tak: Gruzin to twardy i lokalny patriota, niechętnie rusza się poza swoją dolinę, emigracja jest dla niego trudną do wyobrażenia ostatecznością. A Ormianin? To wieczny tułacz. Armenia jest mityczną, świętą krainą, centrum wszechświata, ale żyć trzeba w Rosji, Iranie, Francji i Ameryce. Ormianie radzą sobie w różnych systemach, ustrojach i klimatach. Jakże są inni niż Gruzini!

Gruzja, Kachetia

Gruzja, Kachetia

Książkę Kapuścińskiego przeczytałem kilka lat temu. Wtedy wydawało mi się, że nie ma tam nic nowego. Wszystko dobrze znane. Co najwyżej jakieś drobne błędy faktograficzne, choćby w przypadku daty śmierci Pirosmaniego (zobacz: Niko Pirosmani, malarz Gruzji). Była to lektura ponowna, po dwudziestu latach. Raczej rozczarowująca. Ale do książki wróciłem znowu, właśnie teraz (trzeci już raz, po odbyciu wielu podróży do Armenii i Gruzji). I jakoś się do niej przekonałem. Dlaczego? Tak do końca, to nie wiem. Oczywiście ważna jest kwestia języka i mistrzowskiej formy. Ale co więcej? Różnie. Może potrzeba odpoczynku od prostych relacji z wypoczynku w Gruzji, jakie pojawiają się w ciągu ostatnich lat. Znajdziemy w nich albo opisy zupełnie podstawowych informacji (czasami kopie kopii), albo relacje z pijackich wyczynów. Alkohol jest ważną częścią kultury Południowego Kaukazu, ale nie jest to powód by wspomnienia z Gruzji i Armenii sprowadzać do opisów suto zakrapianych imprez. Trzeba mieć dobry klucz do ujęcia tematu. Kapuściński go miał. Oczywiście, każde kolejne pokolenie ma trudniej. Jak powiedzieć coś nowego? Jak nie powtarzać dawno wygłoszonych teorii?! Nie jest łatwo.

O wartości pism Kapuścińskiego świadczą publikacje jego następców. Im słabsze teksty powstają dzisiaj, tym łatwiej obronić się tezom zawartym w wydanej w 1968 roku książce  Kirgis schodzi z konia. Mimo cenzury i wymogów opisania jedynej i słusznej koncepcji rozwoju świata udało się autorowi zawrzeć tam coś, czemu nie sposób zaprzeczyć do dziś. Opis sprzed niemal 50 lat pozostaje aktualny. Mimo zmiany ustroju i świata w którym żyjemy!

A może to tamtejsza kultura jest tak silna? Tak trwała, że niewiele nowego można powiedzieć. Może dlatego Kapuściński w 1989 roku zaczął pisać swoje Imperium od skopiowania tekstów napisanych już dwadzieścia lat wcześniej. Może po prostu nie było innej potrzeby. Zmieniały się didaskalia, a temat pozostał ten sam? Rozpadł się ZSRR, przetoczyły się kolejne wojny i załamały gospodarki, ale Gruzin pozostał Gruzinem, a Ormianin Ormianinem?!

PS

Ryszard Kapuściński podkreślał, że po to by napisać niewielką, liczącą 110 stron książkę Kirgiz schodzi z Konia, przeczytał około 14 tys. stron materiałów dotyczących tego regionu. Może właśnie dlatego jest ponadczasowa…

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys.

Wycieczka do Gruzji.

 
 

Kutaisi – witamy w Gruzji!

06 maj

Drugie co do wielkości miasto Gruzji. Do niedawna mało atrakcyjne. Zaglądało się tu po to, by zobaczyć katedrę Bagrata (początek XI wieku) i położony w okolicznych górach monaster Gelati (XII wiek, wspaniałe freski). Bywało, że nocowaliśmy tu w drodze z Tbilisi do Batumi. (Zobacz nasz film z Gruzji).

Katedra Bagrati

Katedra Bagrati

Od kiedy Wizzair zaczął latać do Kutaisi sytuacja się zmieniła. Dziś miasto to dla wielu turystów jest najlepiej znanym miejscem w Gruzji. Kilka razy w tygodniu przylatują tu samoloty z Katowic i z Warszawy.

Samolot z Warszawy w niedziele, środy i piątki.

Z Katowic we wtorek i sobotę.

Szybko zaczyna powstawać baza turystyczna. W pierwszej kolejności hostele i pensjonaty, nastawione raczej na niskobudżetowego turystę z plecakiem. Gorzej jest z dobrymi hotelami. Kilka znajduje się w położonym tuż obok Kutaisi, kurorcie Tsalktubo (Calktubo).

Zrewitalizowano centrum miasta. Kiedyś wieczorami było tu ciemno i nieciekawie. Straszyły dziurawe chodniki. Dziś wygląda znacznie lepiej. Na głównym rondzie miasta uwagę przyciąga fontanna ze zdobieniami nawiązującymi do słynnego złota Kolchidy.

Bo to tu rozciągała się starożytna Kolchida. Bogata złotem, rolnictwem i winem. Rozpalała zmysły antycznych Greków. To tu, kuszeni bogactwem Kaukazu wybrali się dowodzeni przez Jazona Argonauci.

Fontanna z stawieniami złota Kolchidy

Fontanna, złoto Kolchidy

W średniowieczu Kutaisi było królewskim miastem. Po zajęciu Tbilisi przez muzułmanów pełniło rolę stolicy. Stąd w Kutaisi właśnie wzniesiono  królewską katedrę Bagrati, a następnie wspaniały zespół klasztorny Gelati. W XII wieku otrzymał on miano „drugich Aten”. Funkcjonował tu uniwersytet. Stołeczne Kutaisi związane jest z jednym z największych gruzińskich władców, Dawidem IV Budowniczym.

W mieście powstają większe lub mniejsze bary, kawiarnie i restauracje. Robi się turystycznie. Nie na tyle jednak jeszcze, by warto było zatrzymać się tu na dłużej. Kutaisi nie dorówna atrakcjami stołecznemu Tbilisi.

Lotnisko znajduje się kilkanaście kilometrów za miastem (David the Builder Kutaisi International Airport). Jak dostać się do miasta? Lotnisko położone jest przy głównej drodze Batumi – Tbilisi. Kursują tu marszrutki (minibusy pełniące rolę komunikacji publicznej). Przed lotniskiem stoją też taksówki.

Kutaisi jest dobrą bazą wypadową w kierunku Mestii (górska, piękna Swanetia) oraz do Batumi (nad Morze Czarne). Zobacz przykładowe programy wycieczek z Kutaisi.

Swanetia, Uszguli

Swanetia, Uszguli

Jest jeszcze coś o czym warto wspomnieć. Tanie loty do Kutaisi zmieniły obraz polskiej turystyki w Gruzji. Wystarczył rok żeby miejscowi nabrali do Polaków większego dystansu. Niestety daliśmy się poznać również z tej gorszej strony. Niektórym zdarza się nadużywać gościnności miejscowych i za bardzo cieszyć się gruzińskimi trunkami. Trochę to przykre, ale może po prostu nieuniknione.

Zorganizowane wycieczki po Gruzji z przelotem do Kutaisi.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys.

Zobacz opinie o wycieczkach Krzysztof Matys Travel.

 

Gruzja all inclusive

20 gru

Temat został wywołany przez turystów. Od jakiegoś czasu pojawiają się pytania o oferty do Gruzji w standardzie all inclusive. Co prawda jeszcze niezbyt często, ale się zdarza. Ostatnio spora, kilkudziesięcioosobowa grupa miała ochotę na taki wyjazd. (Zobacz nasz film z Gruzji).

Ten system w Gruzji dopiero raczkuje. W całym kraju  ledwie kilka hoteli ma taką opcję. Znajdują się w okolicach Batumi i uruchamiają standard all inclusive tylko na zamówienie konkretnej grupy (minimum 20 osób).

Gruziński stół. Wino "tetri" w dzbanach i szszłyki

Nie jestem zbyt wielkim zwolennikiem all inclusive. System ten ma swoje wady. Tworzy negatywne zjawiska, w wyniku czego szkody ponoszą i turyści i miejscowi. Pisałem o tym m.in. tu: Wakacje all inclusive. Oczywiście rozumiem dlaczego ten sposób wypoczynku zrobił się tak popularny. Dostrzegam jego wielkie znaczenie dla turystyki. W konkretnych przypadkach jest uzasadniony i spełnia pozytywną rolę. Ale nie chciałbym żeby zdominował turystykę w każdym kraju. A już na pewno nie w Gruzji!

Gruzja jest zupełnie innym krajem niż Egipt, Turcja czy Tunezja! Nie da się ich porównać. All inclusive w Egipcie czy Tunezji ma sens. Turyści całymi dniami przebywają na terenie otoczonych murami hoteli. Bywa, że przez cały pobyt wcale za te mury nie wychodzą. A gdyby nawet, to nie wiadomo czy ze strachu przed „zemstą faraona” odważyliby się zjeść cokolwiek w miejscowych jadłodajniach. Poza tym all inclusive jest bardzo wygodnym rozwiązaniem w przypadku wakacji rodzinnych, ze względu na dzieci. Sprawdza się w rozległych hotelach-resortach, gdzie wszystkie atrakcje mamy na miejscu, więc i wychodzić z nich nie ma po co (lub nawet nie ma gdzie, ponieważ resorty często znajdują się z dala od większych miejscowości).

Tymczasem Gruzja odstaje od tego modelu. Zrobiła się bardzo popularna, ale nie jest to typowy kraj turystyki masowej. Odwrotnie, jest bardzo nietypowa. I w tym jest jej urok. Szkoda by było, gdyby stała się kolejnym krajem turystycznego przemysłu na wzór Egiptu, Turcji czy Dominikany.

Gruzja ma wiele atrakcji. Dlatego też zyskała tak duże uznanie wśród turystów. Więcej na ten temat na przykład tu: Moda na Gruzję. W dużym skrócie wygląda to tak:

  • Piękne góry, zachwycające krajobrazy. Południowy Kaukaz to rzeczywiście jedno z najładniejszych miejsc na świecie. Nie bez powodu Gruzini są tak dumni ze swojej ojczyzny. Więcej w artykule o gruzińskich górach.
  • Wspaniałe zabytki. Kto nie był, temu trudno uwierzyć jak wielkie skarby architektury tam znajdziemy. Szczególnie jeśli chodzi o architekturę sakralną. Kościoły z VI i VII wieku!
  • Przyjaźni, gościnni ludzie. I bardzo lubią Polaków!
  • Rewelacyjna kuchnia. Bogata, zróżnicowana i zaskakująco smaczna. Poza wieloma innymi czynnikami decyduje również jakość produktów spożywczych. W Gruzji wszystko jest jeszcze ekologiczne i naturalne. Nie bez znaczenia jest również gruzińskie zamiłowanie do dobrego jedzenia. Tu nie ma kompromisów. Wszystko musi być świeże, przyrządzone tuż przed podaniem. Żadne półprodukty i mrożonki nie wchodzą w grę. (Artykuł: Gruzińska kuchnia).
  • Wino. Południowy Kaukaz jest ojczyzną wina. Z terenu Gruzji pochodzą najstarsze pozostałości tego trunku, a z Armenii pierwsze znana infrastruktura do jego wytwarzania. Kto był w Gruzji, ten wie, że kraj ten winem stoi. Oj dobre mają tam trunki! Zobacz też: Enoturystyka, wino i podróże: Armenia, Gruzja…
  • Supra, czyli zabawa w gruzińskim stylu. Trwająca kilka godzin uczta. Na stole pojawiają się kolejne dania i dzbany z winem. Pije się pod dyktando tamady, który wznosi długie, kwieciste toasty. Supra to kwintesencja Gruzji. To stół i zgrupowani wokół niego ludzie, to coś więcej niż jedzenie i picie. To sposób bycia w grupie, określony porządek rzeczy, coś jak rytuał. Jak to pogodzić z bufetem all inclusive i napitkami z dystrybutora?! Nie wiem.
  • Charakter miejscowych. Gruzini są bardzo dumni. Mówi się, że co drugi Gruzin to książę. Dlatego nie zwariowali na punkcie pieniędzy. Nie nastąpił tu mechanizm znany w wielu innych turystycznych krajach. Nie ma tu natarczywych handlarzy czy tabunów cwaniaków czyhających na naiwność turysty. I jest bezpiecznie!

Kraj ten jest ciekawy, wręcz fantastyczny. Tym ciekawszy im dalej między ludzi wejdziemy. Jeśli dotrzemy do małych miejscowości, jeśli pokonamy kręte, górskie ścieżki, jeśli zobaczymy zabytki… Trzeba próbować miejscowego jedzenia, prawdziwej gruzińskiej kuchni, w lokalnych restauracjach, a nie w hotelach! Trzeba testować wino, tradycyjne gruzińskie tetri, czyli wino białe wytwarzane w jedyny, niepowtarzalny sposób. Warto spróbować czaczy, ale tej domowej będącej dumą każdego porządnego gospodarza.

Zobacz blog o turystyce w Gruzji.

Gruzja jest idealnym miejscem do turystyki kulturowej. Dla ludzi ciekawych świata. Trzeba wyjść z hotelu. Trzeba ruszyć w kraj. Dlatego to super destynacja na wycieczki objazdowe (szczególnie w kameralnym gronie). Znacznie słabiej nadaje się na leniwy wypoczynek na plaży (zmienna pogoda, nad morzem deszcz nawet latem, kamienista plaża, brak hoteli-resortów. Więcej na ten temat tu: Batumi, legenda i rzeczywistość).

Jeśli ktoś przyjedzie do Gruzji i spędzi czas ciesząc się all inclusive, to najzwyczajniej w świecie trochę straci. Ominą go spore atrakcje. Szkoda marnować czas w hotelu. Więcej na ten temat w materiale: All inclusive w Gruzji.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys

Wycieczki do Gruzji.

Zapisz

 
 

Tbilisi w obiektywie

09 sie

Latem zeszłego roku na jednej z naszych wycieczek była Eliza. Zwiedzała jak wszyscy, na robienie zdjęć było mało czasu. Sam nie wiem jak i kiedy je zrobiła. Niektóre fotografie mnie zaskoczyły. Znam te miejsca, byłem w nich wielokrotnie, ale dzięki tym zdjęciom ujrzałem je na nowo.

Tbilisi katedra Cminda Sameba

Widok z progu katedry św. Trójcy (Cminda Sameba). Po prawej stronie flaga Gruzji. Duży czerwony krzyż w środku i cztery mniejsze w narożnikach. Ten wzór został wprowadzony przez prezydenta Saakaszwilego po rewolucji róż. Nawiązano tym samym do starej, średniowiecznej symboliki. Na fladze znajdującej się po lewej stronie przedstawiony jest krzyż św. Nino, znak gruzińskiego chrześcijaństwa.

tbilisi_cerkiew_sw_trojcy_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Katedra św. Trójcy. Wyświęcona w 2004 r. stała się jednym z symboli odrodzonej Gruzji. Olbrzymia (98 m wysokości), wybudowana na wzgórzu, widoczna jest niemal z każdego miejsca w Tbilisi. Zwiedzanie stolicy zaczynamy właśnie od niej.

tbilisi_abatubani_carskiebanie_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Okolice tbiliskich łaźni. Wojciech Górecki pisał, że kąpiel w nich jest jak modlitwa w tysiącletniej katedrze. Są tu od średniowiecza. Może nawet dłużej. Nawet nazwa miasta ma z nimi wiele wspólnego. Po polsku Tbilisi, to po prostu Cieplice (tbili, tpili znaczy ciepły). Na przełomie V i VI wieku król Wachtang Gargasal przeniósł tu stolicę z sąsiedniej Mcchety. Skusiły go gorące źródła. Pomnik wielkiego władcy wznosi się dziś po drugiej stronie ulicy, obok kościoła Metechi.

tbilisi_anczischati_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Anczischati. Malutki kościółek z VI wieku! Najstarszy w Tbilisi. Łatwo go minąć, zignorować. Z zewnątrz, na pierwszy rzut oka, wygląda na mało interesujący. Ale wejść należy koniecznie! Trójnawowa bazylika, surowa w wyglądzie, z charakterystycznymi ceglanymi kolumnami. Na sklepieniu przecudna feeria barw starych fresków.

tbilisi_sioni_noc_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Katedra Sioni. Ważne miejsce. Przechowywana jest tu największa relikwia gruzińskiego Kościoła – krzyż św. Nino. Tu mają miejsce ważne uroczystości, również o charakterze państwowym. Dwieście lat temu, zebranym w katedrze dostojnikom, rosyjski generał oznajmił, że z rozkazu cara takie państwo jak Gruzja właśnie przestało istnieć. Świątynia pochodzi z XI-XII wieku.

tbilisi_noc_mostekpokoju_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Tbilisi nocą. Próbuję przypomnieć sobie moje pierwsze wrażenie. Sprzed kilku lat, kiedy wybrałem się tu by sprawdzić jak uprawiać turystykę. Jechałem taksówką z lotniska. Czy mi się podobało? Tak, zdecydowanie tak. Dziś podoba mi się jeszcze bardziej. Z każdą kolejna wizytą mocniej. Niedawno doszła nowa atrakcja, kolejka linowa, prowadzące spod cerkwi Metechi do zamku Narikała. Widoki imponujące. Warto wjechać dwa razy. W dzień i w nocy.

tbilisi_nikopirosmani_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Niko Pirosmaniszwili, dla ułatwienia zwany Pirosmanim. Dziś bohater i ozdoba gruzińskich muzeów. W 1918 r. zmarł z głodu. Samouk, genialny prymitywista. Na życie próbował zarobić malując szyldy w tbiliskich karczmach. Najsłynniejsze obrazy przedstawiają obficie zastawione stoły i szczęśliwych ludzi, po gruzińsku cieszących się wybornym winem. Na zdjęciu kolaż w jednej z restauracji. Fotografia ukazująca twarz mistrza znajduje się w lewym górnym rogu.

tbilisi_ulica_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Nie bardzo wiadomo czy za fasadą ceglanego budynku jest jeszcze cokolwiek. Kuchnia, sypialnia, łóżko? Ktoś tam mieszka? Da się tam w ogóle mieszkać? Takich domów-nie-domów jest w tbilisi_ikona_dawidbudowniczy_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgoszTbilisi sporo. Ruiny są realnym śladem minionej epoki. O tym, że tu się jednak żyje, świadczy widoczny dookoła ruch. Wznoszone są nowe budynki, remontowane stare… No i ci ludzi przed murem. Z kuflem piwa, z papierosem, z uśmiechem. Jest jakoś  pogodnie. I bezpiecznie! Może właśnie to sprawia, że mam nieodparte uczucie, iż wszystko tu jest na dobrej drodze.

Dawid IV Wielki, Budowniczy. W wieku 16 lat został królem. Oswobodził i zjednoczył kraj. Wojska tureckie wygnał aż za granice Armenii. Fundował stypendia zdolnej młodzieży. Wznosił klasztory i uniwersytety. Wprowadził kraj w okres największej świetności (XII wiek). Został świętym Kościoła gruzińskiego. Jego ikonę zobaczymy w wielu cerkwiach. Zawsze z makietą budynku w dłoni. Historię jego rządów opowiadamy w drodze do klasztoru Gelati w okolicach Kutaisi. Tam został pochowany.

tbilisi_metechi_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Cerkiew Metechi. Znajduje się chyba we wszystkich programach wycieczek. Pochodzi z okresu średniowiecza. Wnętrze mało ciekawe, nie zachowało się nic z zabytkowych zdobień. Za to roztacza się stąd piękny widok. Na tbiliską starówkę, rzekę Mtkwari, pałac prezydencki…

tbilisi_noc_kawiarnie_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Tbiliska starówka nocą…. Więcej w artykule „Tbilisi – Tyflis”.

tbilisi_kolejkagorska_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Nowoczesna kolejka górska. Kolejna atrakcja Tbilisi.

Tekst: Krzysztof Matys

Zdjęcia: Eliza Wielgosz

Wycieczki do Gruzji.

 
 

Gruzja, czyli Sakartwelo

29 lip

Tak jak dla Ormian ich ojczyzną nie jest Armenia tylko Hajastan (więcej na ten temat tu), tak dla Gruzinów ich kraj to Sakartwelo. Nazwa ta pochodzi od Kartlii, czyli centralnej części państwa  (z Tbilisi na zachód, w kierunku Gori). Sakartwelo to kraj Kartlów. W warstwie legend lud ten pochodzić ma od mitycznego półboga Kartlosa.

Wielka przyjemność Gruzinom sprawimy wznosząc  toast „Sakartwelo gaumardżos!”. W wolnym przekładzie: Za Gruzję!  Gaumardżos to odpowiednik naszego „na zdrowie”, ale dosłownie znaczy raczej „za zwycięstwo”.

Tbilisi, św Jerzy, krzysztofmatys

Św. Jerzy na Placu Wolności w Tbilisi

Skąd zatem wzięła się nazwa Gruzja (po angielsku Georgia)? Według popularnego poglądu od patrona kraju, czyli św. Jerzego ( grec. Georgios, łac. Georgius, ang. George). Georgia jest po prostu formą żeńską imienia Jerzy.

Tak na marginesie, w języku polskim słowo Gruzja powstało dość późno i zostało zaczerpnięte z rosyjskiego „Грузия”. Kilka lat temu, na fali antyrosyjskich nastrojów, rząd w Tbilisi postulował by kraje, w których występuje ta forma zmieniły ją na wersję angielską. Ciekawe jak byśmy zapisywali to po polsku. Może Dżordżia?

Pogląd, jakoby nazwa kraju miało pochodzić od św. Jerzego jest błędny. Powstał ponieważ w ten sposób na siłę próbowano znaleźć jakieś wytłumaczenie. Teoretycznie, niby wszystko się zgadzało, więc na dobre zadomowił się w popularnych publikacjach. Tymczasem prawda jest inna. Już wiele lat temu pisał o tym D. Marshall Lang w swym klasycznym dziele pt. „Dawna Gruzja”.

Nazwa ta została nadana przez sąsiadów. Dokładniej przez Persów. Wśród wspaniałych zabytków Muzeum Narodowego w Tbilisi mamy srebrną paterę pochodzącą z pierwszej połowy III wieku. Przedstawiony jest na niej mężczyzna z perskim nakryciem głowy. W dłoni trzyma kwiatek. Znajdująca się na niej inskrypcja w języku pachlawijskim mówi, że jest to dar dla władcy terytorium określanego czterema spółgłoskami „g-r-z-n”. Jest to najstarszy znany nam zapis nazwy kraju, z której w końcu powstała polska wersja, czyli „Gruzja”.

Tekst i zdjęcia Krzysztof Matys.

 
 

Gruzja i Armenia

28 lip

Wśród Polaków większym powodzeniem cieszy się Gruzja. Kraj ten sporo zawdzięcza kilku znanym postaciom, które od paru lat wyśmienicie go reklamują. Marcin Meller i Katarzyna Pakosińska są najlepszym tego przykładem. Blog o Gruzji.

Gruzja Cminda Sameba

Gruzja, pochodząca z XIV w. cerkiew Cminda Sameba

Ale i sąsiadująca z Gruzją Armenia ma wiele do zaoferowania. W udany sposób łączyć można oba kraje w jedną wycieczkę. LOT ma bezpośrednie połączenia z Warszawy do Tbilisi i do Erywania. Lecimy zatem do Gruzji, a wylatujemy z Armenii, albo na odwrót. Do obydwu krajów Polacy nie potrzebują wiz. Wystarczy paszport (a w przypadku Gruzji nawet dowód osobisty!).

Gruzja supra Pirosmani

Supra na obrazie Pirosmaniego

Gruzja jest weselsza. Słynie z dobrego jedzenia i wyśmienitego wina. Na dobrej wycieczce każda kolacja zamienia się w suprę, czyli tradycyjną gruzińską ucztę. Pojawiają się wygłaszane przez tamadę toasty, dzbany wina i przepyszne potrawy. Jedzenie jest oryginalne i  jest go dużo. Półmiski ciągle donoszone są na stół, a kiedy brakuje już miejsca, to jedne ustawia się na drugich. Do tego gruzińska muzyka. Pełna energii, wesoła. I tradycyjne tańce.

Gruzini szanują gości. Wszystkich! A Polacy traktowani są w szczególny sposób. Bywa, że kolacja w Tbilisi zaczyna się od polskiego hymnu! I nie bądźmy zaskoczeni kiedy w jednym z  tutejszych lokali usłyszymy piosenkę Maryli Rodowicz czy Lady Pank.

Armenia jest bardziej refleksyjna. Wyciszona. Po tygodniu spędzonym w Gruzji, kilka dni w Armenii może stanowić miłą odmianę. I tak właśnie często odbierają to turyści. Są bardzo zadowoleni z pobytu w Hajastanie. Właściwie normą jest, że wylatując z Erywania deklarują chęć powrotu do Armenii; tym razem już na dłużej.

Patrząc z boku aż trudno uwierzyć, że dwa sąsiadujące ze sobą niewielkie narody aż tak bardzo się różnią. Gruzini są weseli i beztroscy – czasami aż za bardzo. Mają piękny kraj, urodzajną ziemię i najlepsze na świecie wino (to tradycyjne, wytwarzane w glinianym kwewri i podawane na stół w dzbanach). I mimo wszelkich obiektywnych przeciwności jakoś im się wiedzie. Cieszą się życiem.

Ormianie są pracowici, zdolni, sumienni i… skazani na ciężki żywot. O Armenii mówi się, że to jest kraj, w którym chleb trzeba wydzierać skałom. Góry są inne niż w Gruzji. Twardsze, mniej urodzajnie. Klimat bardziej surowy, mniej sprzyjający ludziom. No i ta straszna historia, składająca się z kolejnych katastrof. Dlatego też Armenia bywa smutna. W muzyce dominuje duduk, zwany płaczącym fletem (zobacz i posłuchaj), a klasyczny repertuar inspirowany jest narodową tragedią – ludobójstwem Ormian jakie miało miejsce na początku XX wieku. Wspaniała, ormiańska architektura (oglądamy tu kościoły i monastyry z pierwszego tysiąclecia!) też jest surowa, pozbawiona zdobień.

Armenia, Ararat, Chor Wirap

Armenia, klasztor Chor Wirap. W tle Ararat

I nawet przez ostatnie dwadzieścia lat, od odzyskania niepodległości, jakoś im się nie wiedzie. Kraj nie ma szczęścia do elit politycznych i gospodarczo nie rozwija się tak, jakby na to zasługiwał. A mimo to ludzie są gościnni i serdeczni. Jest bezpiecznie! Erywań żyje nocą. Szczególnie latem, po zmroku na ulicach mnóstwo ludzi. Wokół Placu Republiki (każdego dnia od 21.00 grające fontanny – warte polecenia!) uliczki pełne restauracji, kawiarni, klubów… Erywań sprawia wrażenie europejskiej stolicy.

Nie sposób powiedzieć który kraj jest ciekawszy. Są zupełnie inne! Różne są góry, krajobrazy, zabytki, kuchnie, muzyka i tańce. Trunki też są inne. W Armenii odwiedzamy winiarnie (w dolinie Areni – tu znaleziono najstarsze znane na świecie pozostałości winnic datowane na 5-6 tys. lat wstecz), ale wino jest tu słabszej jakości niż w Gruzji. Za to napoje mocniejsze to już domena Ormian (zobacz: „Ormiańskie trunki”). Słynny jest koniak Ararat i tutowaja wodka – szczególnie po kilku latach dojrzewania w dębowej beczce. Na pewno warto zwiedzić wytwórnię Araratu w Erywaniu.

Więcej o atrakcjach Armenii tu: armenia.blog.pl

Przykładowy program wycieczki Gruzja-Armenia.

 
 

Organizator wycieczek do Gruzji i Armenii

28 wrz

Południowy Kaukaz jest fantastycznym celem wycieczek. Oba kraje, Gruzja i Armenia są jednocześnie i do siebie podobne i bardzo różne. Gościnne, bezpieczne, atrakcyjne… Piękne góry, starożytne zabytki, pyszna kuchnia i doskonałe trunki. Region ten zaliczyć możemy do obszarów, gdzie rodziła się nasza cywilizacja. Tu ludzie nauczyli się wytapiać metale oraz wytwarzać wino. Tu udomowiono część zwierząt (np. owce) oraz niektóre zboża i drzewa owocowe – chociażby typowe dla Armenii morele. Tu powstały znane nam wszystkim historie, jak chociażby mit o Prometeuszu. Wreszcie, to są pierwsze na świecie kraje, które przyjęły chrześcijaństwo: Armenia na samym początku IV w., Gruzja odrobinę później…

Gruzja i Armenia to także ciekawy pomysł na wyprawę narciarską. Na Kaukazie są wyśmienite warunki do uprawiania tego sportu. Oto przykładowa oferta: Narty w Gruzji, narciarski kurort Gudauri.

Wycieczki do Gruzji

Wycieczki do Armenii

Krzysztof Matys Travel

Zapisz