RSS
 

Posts Tagged ‘gori’

Powrót Stalina

31 lip

Światowe agencje obiegła informacja, że Stalin wraca do Gori. Chodzi o pomnik sowieckiego dyktatora. Postument został usunięty w czerwcu 2010 przez prowadzącego prozachodnią politykę prezydenta Saakaszwilego. Ale od jesieni zeszłego roku władzę w Gruzji stopniowo przejmuje prorosyjski Iwaniszwili. Właśnie ogłoszono, że na przypadającą w grudniu rocznicę urodzin przywódcy ZSRR, pomnik wróci na swoje miejsce. Ponownie stanie w samym centrum miasta.

Stalin urodził się w Gori. Wtedy nazywał się jeszcze Dżugaszwili, a gruzińskie Gori, podobnie jak mój rodzinny Białystok, było częścią olbrzymiej Rosji.

gori_wino_stalin_krzysztofmatys

Wino marki Stalin. Do kupienia w Gori

Jak do Stalina odnoszą się mieszkańcy miasta? Przez lata budowali na tym szczególne poczucie wartości. Dlatego, kiedy władze w Moskwie próbowały rozprawić się z kultem Stalina, Gruzini protestowali. Tak było w 1956 i w 1988. Mieszkańcy Gori wylegli na ulice żeby nie dopuścić do usunięcia stojącego w centrum miasta pomnika. Działo się to trochę na zasadzie „nie będą Ruscy poniewierać Gruzina”. Do głosu dochodziła silna kaukaska duma, a demonstracje te były formą sprzeciwu wobec  Moskwy.

I tak, aż do 2010 roku wielki pomnik Stalina, wznoszący przed gmachem władz miejskich wprawiał w zdumienie przyjezdnych. Dopiero trzy lata temu zdjęto z cokołu wielki postument „ojca wolnych narodów”. Zrobiono to z zaskoczenia, nocą i pod osłoną kordonu policji. Władze obawiały się, że i tym razem mieszkańcy Gori wylegną na ulice by bronić swojego ziomka. Pomnik po prostu znikł. Podawano sprzeczne informacje na temat miejsca, w którym został zabezpieczony. Raz mówiono, że został złożony w jednostce wojskowej, innym razem że na terenie szkoły policyjnej. Najpierw by uspokoić sytuację poinformowano, że postument z czasem zostanie ustawiony kilkaset metrów dalej, w ogrodzie Muzeum Stalina. Ale mijały miesiące i nic. W końcu przyznano, że nie pasuje rozmiarem do tego miejsca. W ten sposób rządzący Gruzją, prozachodni Saakaszwili poradził sobie z ostatnią materialną pozostałością kultu krwawego dyktatora.

gori_dom_stalina_krzysztofmatys

Domek Dżugaszwilego

Muzeum Stalina zostało otwarte w 1937 r. (jest dziełem Berii, czyli drugiego Gruzina na szczytach władzy ZSRR). W ogrodzie, obok głównego gmachu, znajduje się domek szewca Wissariona Dżugaszwilego, w którym późniejszy „ojciec narodów”, miał przyjść na świat i spędzić kilka pierwszych lat życia. Nad małym budyneczkiem wzniesiono wsparty na kolumnach dach z wielką pięcioramienną gwiazdą. Przypomina antyczną świątynię. Zwiedzić można też pancerny wagon, którym podróżował Stalin, m.in. na konferencję w Jałcie i Teheranie.

Fakt istnienia muzeum poświęconego jednemu z największych zbrodniarzy był wielokrotnie oprotestowany. Również w Polsce, prawicowe środowiska (z historykami włącznie) zbierały podpisy i składały petycje w gruzińskiej ambasadzie w Warszawie. Władze w Tbilisi obiecały coś z tym zrobić. I zrobiły. Zlikwidowały muzeum, ale tylko formalnie, na piśmie. W dokumentach zniknęło Muzeum Stalina w Gori, a pojawił się oddział jednej ze stołecznych placówek. Zmieniła się nazwa i status, ale nie ekspozycja. Dodano tylko jedną salę poświęconą sowieckim zbrodniom i malutką wystawę odnoszącą się do wojny z Rosją z 2008 roku (zobaczyć można tu m.in. fragmenty bomb kasetonowych zrzucanych na miasto).

gori_ulica_stalina_krzysztofmatys

Aleja Stalina w Gori

Mam wrażenie, że władze miasta traktują postać Stalina trochę jak produkt turystyczny. Być może dlatego główna ulica w Gori nadal nosi jego imię! Faktem jest, że muzeum przyciąga wielu turystów. Obiekt nie porywa, ani wystrojem, ani klasą eksponatów. W ciemnych salach pokazywane są głównie fotografie i reprodukcje. Miejscami przypomina bardziej szkolną salę pamięci niż nowoczesną placówkę. Ale atrakcją jest coś zupełnie innego. Chodzi o to, że muzeum samo w sobie jest zabytkiem! Cennym świadectwem dziwnych kolei myśli ludzkiej. I trudnej historii XX wieku. Odwiedza się je nie po to by oddawać cześć zbrodniarzowi, ale dlatego by podjąć próbę zrozumienia tego fenomenu.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys