RSS
 

Posts Tagged ‘armenia’

Gruzja i Armenia według Kapuścińskiego

25 cze

Południowy Kaukaz jest na topie. Od kilu lat systematycznie zyskuje na popularności. Ukazują się kolejne książki. Uważny czytelnik dostrzeże w nich tezy postawione już pół wieku temu. Słychać w nich głos cesarza reportażu.Ot taki przykład, różnica między Gruzinami a Ormianami. Klasyka brzmi tak: Gruzin to twardy i lokalny patriota, niechętnie rusza się poza swoją dolinę, emigracja jest dla niego trudną do wyobrażenia ostatecznością. A Ormianin? To wieczny tułacz. Armenia jest mityczną, świętą krainą, centrum wszechświata, ale żyć trzeba w Rosji, Iranie, Francji i Ameryce. Ormianie radzą sobie w różnych systemach, ustrojach i klimatach. Jakże są inni niż Gruzini!

Gruzja, Kachetia

Gruzja, Kachetia

Książkę Kapuścińskiego przeczytałem kilka lat temu. Wtedy wydawało mi się, że nie ma tam nic nowego. Wszystko dobrze znane. Co najwyżej jakieś drobne błędy faktograficzne, choćby w przypadku daty śmierci Pirosmaniego (zobacz: Niko Pirosmani, malarz Gruzji). Była to lektura ponowna, po dwudziestu latach. Raczej rozczarowująca. Ale do książki wróciłem znowu, właśnie teraz (trzeci już raz, po odbyciu wielu podróży do Armenii i Gruzji). I jakoś się do niej przekonałem. Dlaczego? Tak do końca, to nie wiem. Oczywiście ważna jest kwestia języka i mistrzowskiej formy. Ale co więcej? Różnie. Może potrzeba odpoczynku od prostych relacji z wypoczynku w Gruzji, jakie pojawiają się w ciągu ostatnich lat. Znajdziemy w nich albo opisy zupełnie podstawowych informacji (czasami kopie kopii), albo relacje z pijackich wyczynów. Alkohol jest ważną częścią kultury Południowego Kaukazu, ale nie jest to powód by wspomnienia z Gruzji i Armenii sprowadzać do opisów suto zakrapianych imprez. Trzeba mieć dobry klucz do ujęcia tematu. Kapuściński go miał. Oczywiście, każde kolejne pokolenie ma trudniej. Jak powiedzieć coś nowego? Jak nie powtarzać dawno wygłoszonych teorii?! Nie jest łatwo.

O wartości pism Kapuścińskiego świadczą publikacje jego następców. Im słabsze teksty powstają dzisiaj, tym łatwiej obronić się tezom zawartym w wydanej w 1968 roku książce  Kirgis schodzi z konia. Mimo cenzury i wymogów opisania jedynej i słusznej koncepcji rozwoju świata udało się autorowi zawrzeć tam coś, czemu nie sposób zaprzeczyć do dziś. Opis sprzed niemal 50 lat pozostaje aktualny. Mimo zmiany ustroju i świata w którym żyjemy!

A może to tamtejsza kultura jest tak silna? Tak trwała, że niewiele nowego można powiedzieć. Może dlatego Kapuściński w 1989 roku zaczął pisać swoje Imperium od skopiowania tekstów napisanych już dwadzieścia lat wcześniej. Może po prostu nie było innej potrzeby. Zmieniały się didaskalia, a temat pozostał ten sam? Rozpadł się ZSRR, przetoczyły się kolejne wojny i załamały gospodarki, ale Gruzin pozostał Gruzinem, a Ormianin Ormianinem?!

PS

Ryszard Kapuściński podkreślał, że po to by napisać niewielką, liczącą 110 stron książkę Kirgiz schodzi z Konia, przeczytał około 14 tys. stron materiałów dotyczących tego regionu. Może właśnie dlatego jest ponadczasowa…

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys.

Wycieczka do Gruzji.

 
 

Armenia, moc zaskakujących atrakcji

05 sty

Wiele wycieczek za nami. Z zainteresowaniem obserwuję reakcje turystów i proszę o opinię. Często pojawia się element zaskoczenia. W pozytywnym sensie. Odwiedzający Armenię nie spodziewają się, że kraj ma tak wiele atrakcji. Zdumieni są bogatą historią, zabytkami, pięknem gór i zamożnością stołecznego Erywania. No i jeszcze kilkoma rzeczami. Oto niektóre z nich.

Nad jeziorem Sewan

Nad jeziorem Sewan

Karahundż znane też jest jako Zorac Karer, czyli „kamienie pełne mocy”.

Zespół 223 menhirów, częściowo obrobionych skalnych bloków. Największe mają prawie 3 metry wysokości i ważą prawie 10 ton. Niektóre z tych bloków w okolicach górnej krawędzi mają otwory o średnicy ok. 5 cm. To właśnie one są podstawą różnych teorii. Według niektórych badaczy mogły służyć jako przyrządy astronomiczne – do obserwacji położenia słońca, księżyca i gwiazd. Karahundż miałoby być najstarszym na świecie obserwatorium astronomicznym – datowanym na VI tysiąclecie przed Chrystusem! Koncepcja ta zyskała uznanie rządu Armenii. W 2004 roku nadano oficjalną, państwową nazwę Obserwatorium Karahundż.

Menhiry z Karahundż

Menhiry z Karahundż

To wyjątkowe w skali świata miejsce znajduje się w odległości około 200 km od Erywania, na pagórkowatym terenie, na wysokości 1,7 tys. m n.p.m.

Nazwa Karahundż pochodzi od dwóch ormiańskich słów: kara – kamień i hundż (huncz) – głos, dźwięk, echo. Określane też jako „armeńskie Stonehenge”, tyle, że zabytek z Armenii jest o 4 tys. lat starszy od swojego brytyjskiego odpowiednika.

Matenadaran. Muzeum księgi

Znajduje się w Erywaniu. Ktoś kiedyś napisał, że przypomina połączenie świątyni ze schronem. Jest w tym trochę prawdy. Z zewnątrz nie zachwyca. Budynek wzniesiono kilkadziesiąt lat temu, w czasach ZSRR. Ale zawartość tego muzeum wprawia w zachwyt.

Olbrzymi zbiór. Kilkanaście tysięcy rękopisów, najstarsze jeszcze z pierwszego tysiąclecia! Nie ma takiego drugiego muzeum na świecie.

Matenadaran. Ewangelia z V-VI wieku!

Matenadaran. Ewangelia z V-VI wieku!

Ormiańskie manuskrypty to zjawisko wyjątkowe. W żadnym innym miejscu nie tworzono ksiąg z taką pasją i w takich ilościach. Średniowieczne klasztory miały wielkie skryptoria. Ich pozostałości oglądamy do dziś. Rękopisów była olbrzymia ilość. Tylko w jednym klasztorze w XII wieku Turcy spalili 10 tys. tomów! Do dziś przetrwało około 30 tys. Większość przechowywana jest w Matenadaranie. Reszta znajduje się w wielu światowych muzeach.

Matenadaran jest jednocześnie wielkim sejfem wykutym w skalnym zboczu. Ma obronić największy narodowy skarb. Zwiedzamy tylko niewielką jego część. Reszta to dobrze zabezpieczone magazyny, instytut badawczy i sale konserwatorskie.

Na początku V wieku Mesrop Masztoc stworzył ormiański alfabet. Najpierw przetłumaczono Pismo Święte, później wiele dzieł literatury światowej. Szybko zaczęto tworzyć też własną. To alfabet zapewnił trwanie narodowi ormiańskiemu. Przez 600 lat nie mieli swojego państwa! Mimo tego nie rozpłynęli się w morzu azjatyckich ludów. Dzięki książkom. To dlatego oddaje się im tu cześć równą relikwiom.

Areni. Najstarsza na świecie winiarnia!

W odległości 120 km od Erywania znajduje się miejscowość Areni. W grocie nieopodal wsi znaleziono dobrze zachowane pozostałości pojemników na wino i prasy do wyciskania winogron datowane na 4 tys. p.n.e. Są to najstarsze znane światu pozostałości infrastruktury do wytwarzania wina.

Ciekawostką jest fakt, że trunek ten wytwarza się tam do dziś. Być może nieprzerwanie od 6 tys. lat!

Garni

Garni

Jeździmy do Areni na degustacje. Turyści mogą spróbować różnych gatunków ormiańskiego wina. W miejscowości jest kilka większych, profesjonalnych winiarni. Równolegle do przemysłowego nurtu miejscowi wytwarzają wino domowymi sposobami. Sprzedawane jest następnie na przydrożnych straganach rozlane do plastikowych butelek po różnych napojach.  Jeśli zatrzymamy się przy takim straganie spytajmy też o mocniejsze trunki. Można nabyć dobrej jakości mocny samogon z brzoskwiń i moreli – okolice góry Ararat są ojczyzną tych owoców. Nigdzie nie jadłem tak pysznych, jak tu. Więcej informacji o Areni.

Rzymska świątynia w Garni

Ktoś, kto przyjeżdża tu pierwszy raz ma prawo być zaskoczony. Skąd taka budowla w tej części świata?! Przecież to nie Grecja, nie Rzym.

Świątynia przypomina ateński Partenon. Tyle, że wzniesiono ją nie z białego marmuru, ale z miejscowego, ciemnego bazaltu.

Najprawdopodobniej była poświęcona bogu Mitrze. Kult Mitry przywędrował do Armenii z Indii, a następnie stał się popularny w całym śródziemnomorskim świecie. Synkretyzm religijny był z ważną cechą antyku.

Skrzydła Tatewu

Skrzydła Tatewu

Trwają spory co do czasu i okoliczności budowy świątyni. Powszechnie uznaje się, że zabytek powstał w I wieku naszej ery. Wzniósł go Tirydates I, władca, który przyjął koronę z rąk cesarza Nerona. W tym celu udał się do Rzymu, a na drogę powrotną przydzielono mu rzymskich specjalistów. To oni mieli zbudować świątynię ku czci boga Mitry. Tłumaczyłoby to tak daleko idące antyczne wpływy.

Wings of Tatev. Najdłuższa linowa kolejka świata!

Nowoczesna, oddana do użytku w 2010 r. Zbudowana przez szwedzko-austriackie konsorcjum kosztem 18 mln dolarów.

Ma 5,7 km długości!  Wagoniki poruszają się z prędkością 37 km na godzinę. Trasę pokonują w 11 minut. W pewnym momencie pasażerowie znajdują się aż 320 m nad poziomem rozciągającej się pomiędzy dwoma wzgórzami doliny rzeki Worotan.

Kolejka skraca drogę do klasztoru Tatew. Ufundowany w IX w. monastyr jest jedną z perełek sakralnej architektury Armenii. Wznosi się tuż nad krawędzią olbrzymiej przepaści. Główną jego cześć stanowi kościół św. Piotra i Pawła, wzniesiony w latach 895-906. Z położonego obok dziedzińca wyrasta „tańcząca kolumna” (Gawazan) – pochodzące z początku X wieku, dzieło ormiańskiej sztuki i architektury. Wysoki na 8 metrów kamienny filar został tak skonstruowany, że w trakcie nawet niewielkich ruchów tektonicznych odchyla się by wrócić do właściwej pozycji. Więcej o Wings of Tatev

Noratus, największe skupisko chaczkarów.

Chaczkary to kute w kamieniu i bogato zdobione krzyże. Są kwintesencją ormiańskiej tradycji i kultury. Przez setki lat stworzono ich dziesiątki tysięcy. Nie ma dwóch jednakowych, a każdy z nich jest dziełem sztuki.

Noratus

Noratus

Na cmentarzu we wsi Noratus zachowało się około tysiąca chaczkarów. Najstarsze pochodzą z X wieku. Te najbardziej okazałe, wspaniale dekorowane „kamienną koronką” datowane są na XII – XIII wiek.

Noratus nie należy do najczęściej odwiedzanych miejsc. Leży nieco na uboczu, nad jeziorem Sewan. Żeby tu dotrzeć trzeba zboczyć z popularnych  tras. Z tego powodu tylko wyjątkowe wycieczki mają to miejsce w swoim programie.

To ledwie cząstka z wielu atrakcji Armenii. Wybrałem te, którym zdarza się zaskoczyć turystów. Mam też wrażenie, że umykają uwadze części biur podróży. Nie ma ich w najpopularniejszych wycieczkach łączących Gruzję z Armenią. W takich programach Armenia zajmuje ledwie 3 dni i ograniczona jest do klasztorów Hachpat, Sanahin, jeziora Sewan i pobieżnego zwiedzania Erywania. Jeśli chcemy naprawdę zobaczyć Armenię, to warto pojechać również dalej na wschód, do klasztoru Tatew, Karahundż i Areni.                                                                                                                Zobacz film Armenia. Perła Kaukazu.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys

Wycieczka do Armenii.

 
 

Armenia z Iranem

08 sty

Dwa kraje, jedna wycieczka. To dobry pomysł.

Na pierwszy rzut oka wygląda na dość egzotyczne zestawienie. Armenia jest krajem ortodoksyjnie chrześcijańskim (pierwszym na świecie, w którym chrześcijaństwo stało się religią państwową – już w 301 roku!). A Iran to oczywiście islam w dość radykalnej postaci. Tym lepiej. Będzie ciekawie. Zobacz artykuł „Iran – tajemniczy Orient”.

iran mapa

Przez Armenię do Iranu

Armenia ma granice z 4 krajami. Są to: Turcja, Azerbejdżan, Gruzja i Iran. Dwa pierwsze nie utrzymują z Armenią stosunków dyplomatycznych. Granice są zamknięte. Oknem na świat dla Ormian pozostaje Gruzja i Iran. Dzięki otwartości Armenii władze w Teheranie mogą choćby częściowo obchodzić zachodnie embargo.

Jolfa

Ormiański kościół w Iranie

Atutem takiego programu wycieczki jest również możliwość zwiedzenia bardzo interesującego pogranicza. Miejsca, gdzie łączą się dwie cywilizacje. Tu kończy się świat chrześcijan i zaczyna islam. Nie jest to granica ostra, cywilizacje się przenikają. Jednym z przykładów są ormiańskie świątynie na terytorium Iranu – w mieście Jolfa zwiedzamy pochodzący z IX wieku kościół św. Stefana.

Iran Tabriz bazar

Największy na świecie bazar w Tebriz – tuż przy granicy z Armenią

Do Iranu warto pojechać właśnie teraz. Dlaczego? Bo Iran się zmienia. Nowy prezydent rozpoczął dialog z Zachodem. Zmiany widać na ulicach. Zrobiło się weselej, bardziej kolorowo. Pisze o tym Jacek Świercz w artykule o Iranie. Dalej historia może pobiec bardzo szybko i za kilka lat będzie to już inny kraj. Powtarza się tu schemat z innych stron świata, od Etiopii po Birmę. Jeszcze trochę i skończy się egzotyka, zostanie czysta komercja.

kolorowy iran

Kolorowy Iran

Póki co jest jeszcze naturalnie, prawdziwe. Turystów niewielu. Ludzie bardzo życzliwi, otwarci, ciekawi świata. Bezpiecznie.

Wycieczka Iran – Armenia.

 

Szczególna atrakcja Armenii

08 wrz

Kraj znany jest z doskonałej jakości koniaku. Ze względu na europejskie kwestie prawne, na butelkach wysyłanych do Unii Europejskiej (niewielkie ilości) pojawia się nazwa „brandy”. Na tych eksportowanych na teren Federacji Rosyjskiej (zdecydowana większość) dumnie widnieje napis „коньяк”. Oczywiście dla smaku terminologia nie ma żadnego znaczenia. Trunek jest bardzo wysokiej jakości. Swego czasu, jego wielkim miłośnikiem był Winston Churchill (chodzi o polecony mu przez Stalina gatunek „Dvin”). Churchill pytany o tajemnicę jego wyjątkowych sił witalnych odpowiadał, że nigdy nie zapomina o kolacji, hawajskim cygarze i ormiańskim koniaku. (Zobacz film: Armenia. Perła Kaukazu).

tutowaja_vodka_stragan

Domowe wyroby alkoholowe

Dziś, z trunków powszechnie dostępnych (do kupienia w supermarketach oraz w strefie wolnocłowej na lotnisku) szczególnie wart polecenia jest Ararat występujący pod nazwą Akhtamar (0,5 litra dziesięcioletniego trunku to koszt ok. 30$). W trakcie pobytu w stołecznym Erywaniu można urządzić zwiedzanie wytwórni tych alkoholi. Zakłady produkujące słynną brandy założone zostały już w 1887 roku. Dziś należą do tego samego francuskiego koncernu, który jest właścicielem polskiej marki Wyborowa. Mają tu swoje beczki (oczywiście wypełnione szlachetnym trunkiem) znane postacie świata polityki, kultury i sportu, w tym np. Lech Wałęsa, Borys Jelcyn, Dmitrij Miedwiediew, Charles Aznavour, Peter Gabriel, Krzysztof Penderecki i Garu. W przyzakładowym sklepie można nabyć drogie perełki. Za najlepszą trzydziestoletnią brandy zapłacić trzeba nawet równowartość tysiąca dolarów!

arcach_tutowyj_krzysztofmatys

Tutowka Arcach

Ciekawym trunkiem jest „tutowka”, z rosyjskiego zwana też „tutową wodką”. (Spróbować jej można też w Gruzji, w okolicach Wardzi i Achalcyche, gdyż tereny te zamieszkują Ormianie). Jest to mocny alkohol (samogon, ponad 50%) wytwarzany domowym sposobem z owoców morwy. Niepowtarzalny smak i silne zakorzenienie w miejscowej kulturze sprawia, że spróbować choć odrobinę trzeba koniecznie. Mieszkańcy Armenii uważają, że niewielkie spożycie tutowki każdego dnia ma właściwości zdrowotne. Słynna długowieczność mieszkańców Górskiego Karabachu tłumaczona jest właśnie powszechnym tam zwyczajem picia tutowki. Morwa lubi pozbawione zanieczyszczeń środowisko. Jeśli dodamy do tego czystą, górską wodę i tradycyjny, wiejski proces produkcji, pozbawiony chemii i wszelkich przemysłowych wymysłów, to mamy gwarancję naturalnego, prawdziwie ekologicznego produktu. Co ważne, wielokrotnie spotkałem się z opinią miejscowych, że nadużywać tego trunku absolutnie nie wolno. Kto pije zbyt wiele, nie szanuje alkoholu, a tutowaja wodka na szacunek zasługuje. A jeśli ktoś woli sklepowe, markowe produkty, to alkoholem o absolutnie wyjątkowym smaku i aromacie, polecanym koneserom, jest Arcach, czyli tutowka po 3 latach dojrzewania w dębowych beczkach. Zobacz też: Enoturystyka, wino i podróże: Armenia, Gruzja…

Za to wino nie jest specjalnością Armenii. Nie znajdziemy tu wina, które mogłoby konkurować z

armenia_wino

Ormiańskie wino

gruzińskim. Oczywiście jest tu obecne. Szczególnie na nizinnej (jak na warunki tego kraju) równinie rozciągającej się wokół Araratu. Wszak tereny dzisiejszej Armenii i Gruzji są  ojczyzna wina. Właśnie tu, na Południowym Kaukazie udomowiono winogrona i nauczono się wytwarzać ten trunek. Stąd pochodzą najstarsze znane nam ślady obecności wina (sole kwasu winowego zachowane w porach naczynia glinianego w Gruzji – datowane 8 tys. lat wstecz!) i infrastruktura do jego wytwarzania: prasa, kadzie i naczynia oraz wyschnięte gałązki winorośli, skórki owoców i nasiona (wykopaliska archeologiczne z terenu Armenii – 4100 p.n.e.). Centrum ormiańskiego wina jest dolina Areni. Na naszych wycieczkach w tutejszej winnicy urządzamy degustacje. Jedną z atrakcji jest typowe dla Armenii wino z granatów. Owoce granatu są symbolem kraju. Spotkamy je na wielu dekoracjach, również zabytkowych dziełach sztuki sakralnej. A jesienią swym kolorem pięknie ozdabiają ogrodowe krzewy i stragany lokalnych targowisk.

Tekst: Krzysztof Matys

Wycieczki do Armenii.

 

Kuchnia Armenii

13 sie

O ormiańskiej kuchni wiele już zostało powiedziane. Jest smaczna, oryginalna i inna niż w Gruzji (w Armenii nie ma obyczaju supry i tamady, kolacje są więc mniej huczne niż u sąsiadów z północy). Właściwie chyba tylko dwie potrawy są wspólne dla obu krajów, szaszłyk i dolma, czyli malutkie gołąbki zawijane w liście kapusty lub winogron. Poza tym znajdziemy tu rzeczy nowe, bywa, że niespotykane gdzie indziej. (Zobacz film: Armenia. Perła Kaukazu).

armenia_szaszłyki

Szaszłyki. Uczta w plenerze

Najbardziej oryginalnym daniem jest hasz, czyli pożywna zupa. Gotowana przede wszystkim zimą. Dziś już coraz rzadziej gości na ormiańskich stołach, ponieważ jej przygotowanie wymaga sporo czasu. Cały proces zajmuje ponad dobę! Najpierw byczą nóżkę moczy się przez wiele godzin. Później gotuje w czterech wodach, najdłużej w ostatniej (12 godzin). Na koniec przyprawia się solą i czosnkiem. Potrawa powstała z biedy i dostosowana jest do trudnych, zimowych warunków. Z czasem stała się narodowym daniem Armenii i jedną z kulinarnych atrakcji kraju. Ormianie spożywają ją rano (gotuje się przez całą noc) w towarzystwie rodziny i znajomych, wzmacniając jej smak kieliszkiem tutowej wodki. W restauracja, również tych hotelowych, często natrafimy na haszlamę, czyli coś w rodzaju gęstej zupy z dużych kawałków wołowiny i ziemniaków.

Na pewno wart spróbowania jest tutejszy kebab (nie mylić z tym sprzedawanym w Polsce, który właściwie jest donerem). Ormiański kebab (kiabab) to grubo mielone lub siekane mięso wołowe, dobrze przyprawione ziołami oraz cebulą i upieczone, podobnie jak szaszłyk (chorowac), na ogniu z drewna (a nie węgla drzewnego!). Smakuje wyśmienicie. Często podawany jest po zawinięciu w płat lawaszu. Lawasz to tutejszy chleb. Jak najbardziej typowy dla Armenii. Wyglądem przypomina duże i cienkie naleśniki. Ormianie w kawałki lawaszu zawijają mięso, ser i warzywa, tworząc w ten sposób oryginalne kanapki.

Bogactwem Armenii i wielką zaletą tutejszej kuchni są zioła. W sumie jest ich tu ok. 300! Ormianie, podobnie jak Gruzini, jedzą je w dużych ilościach. Na stole, do kolacji, obok innych rzeczy, pojawiają się też półmiski na których leżą wiązki zielonej i świeżej pietruszki, kolendry, szczypiorku, koperku, bazylii, estragonu… Miejscowi czerpią z nich garściami. Zioła świeże i suszone dodawane są do wielu potraw. Mocno zaprawiana nimi jest np. suszona polędwica, czyli basturma.

gruzja_armenia_kuchnia

Zielenina. Obowiązkowo na stole, w dużych ilościach

Potrawy z ryb nie są mocną stroną tutejszej kuchni (Armenia nie ma dostępu do morza). Co prawda w licznych tu rzeczkach i strumieniach oraz w jeziorach żyją ryby słodkowodne, ale ze względów ekologicznych rybołówstwo zostało ograniczone. W jeziorze Sewan występuje endemiczny gatunek ryby – iszchan (pstrąg książęcy).

Na stole w Armenii, przed daniem głównym pojawiają się przekąski, zioła, sałatka z ogórków i pomidorów, kiszone warzywa oraz oczywiście ser. Podobnie jak w sąsiedniej Gruzji, tak i tu, miłośnicy serów będą mieli używanie. Słone, z mleka owczego lub krowiego. Ciekawostką jest, że ser po ormiańsku nazywa się tak samo jak w Indiach – panir. Zbieżności jest więcej. Tradycyjny, nadal używany tu piec to tonir – podobnie jak piec indyjski!

armenia_gata_gegart_krzysztofmatys

Gata, stragan przed klasztorem Geghard

Nie bądźmy zaskoczeni jeśli w kolejnych restauracjach, do kawy i herbaty za każdym razem otrzymamy to samo ciasto. No, może prawie to samo. To gata, czyli coś w rodzaju prostego kołacza, pieczonego z mąki, masła i cukru. Różne regiony kraju mają swoje odmiany tego ciasta. Najsmaczniejsze sprzedawane są na straganach przed monastyrem Geghard. Występują w kilku formach, również bogato nadziewane, np. orzechami. Wyśmienite! W przeciwieństwie do tych, które często  serwowane są w restauracjach Erywania, suchych i dość ubogich.

Kraj ten spodoba się wszystkim miłośnikom owoców. Takich moreli i brzoskwiń jak tu, nie znajdziemy chyba w żadnym innym miejscu. Zresztą trudno się dziwić. Morele pochodzą właśnie stąd. Do Europy przywieźli je żołnierze Aleksandra Wielkiego. Sezon na te owoce to przełom czerwca i lipca. Trochę wcześniej na drzewach dojrzewa pyszna, słodka morwa. Na początku lipca są już brzoskwinie. Jesień rzecz jasna należy do winogron. Ale możemy też spróbować innych pyszności, np. świeżych fig.

Specjalnością Ormian są suszone i kandyzowane owoce. Jest taki targ w Erywaniu, który właśnie z tego słynie. Warto tam coś kupić, ale jeśli nawet nie mamy takiego zamiaru, to trzeba tam pójść, po to tylko by zobaczyć. Popakowane w tacki, ładnie poustawiane na straganach, tworzą niepowtarzalne obrazy. Swoiste dzieła sztuki. Zanim się kupi, można spróbować. W oczy rzuci się nam sudżuch, czyli nanizane na nitkę orzechy włoskie zatopione w zalewie z soku winogron. Wyglądem przypominają kiełbasę. Jest to coś, co z grubsza odpowiada gruzińskiej czurczheli. Kandyzowane owoce kupmy tu, po czurczhele sięgnijmy w Gruzji. Każdy kraj ma swoją specjalizację.

armenia_fruit_market_erywan_krzysztofmatys

Fruit market. Erywań

Armenia jest atrakcyjnym miejscem dla miłośników oryginalnych alkoholi. Na wycieczkach traktujemy je jako element miejscowej kultury. Turystom stwarzamy możliwość spróbowania tego, co najciekawsze i obecne w ormiańskiej tradycji, ale o tym napiszemy w kolejnym odcinku.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys

Wycieczka do Armenii.

PS
Słynne pierożki chinkali są potrawą gruzińską. Nie jest więc tak, jak sugeruje nam to Robert Makłowicz w swoim programie.  Ale film jest bardzo ładny i pięknie oddaje nie tylko atrakcje tamtejszej kuchni. Wart obejrzenia: „Makłowicz w podróży. Armenia”

Więcej na temat Armenii.

 
 

Gruzja i Armenia

28 lip

Wśród Polaków większym powodzeniem cieszy się Gruzja. Kraj ten sporo zawdzięcza kilku znanym postaciom, które od paru lat wyśmienicie go reklamują. Marcin Meller i Katarzyna Pakosińska są najlepszym tego przykładem. Blog o Gruzji.

Gruzja Cminda Sameba

Gruzja, pochodząca z XIV w. cerkiew Cminda Sameba

Ale i sąsiadująca z Gruzją Armenia ma wiele do zaoferowania. W udany sposób łączyć można oba kraje w jedną wycieczkę. LOT ma bezpośrednie połączenia z Warszawy do Tbilisi i do Erywania. Lecimy zatem do Gruzji, a wylatujemy z Armenii, albo na odwrót. Do obydwu krajów Polacy nie potrzebują wiz. Wystarczy paszport (a w przypadku Gruzji nawet dowód osobisty!).

Gruzja supra Pirosmani

Supra na obrazie Pirosmaniego

Gruzja jest weselsza. Słynie z dobrego jedzenia i wyśmienitego wina. Na dobrej wycieczce każda kolacja zamienia się w suprę, czyli tradycyjną gruzińską ucztę. Pojawiają się wygłaszane przez tamadę toasty, dzbany wina i przepyszne potrawy. Jedzenie jest oryginalne i  jest go dużo. Półmiski ciągle donoszone są na stół, a kiedy brakuje już miejsca, to jedne ustawia się na drugich. Do tego gruzińska muzyka. Pełna energii, wesoła. I tradycyjne tańce.

Gruzini szanują gości. Wszystkich! A Polacy traktowani są w szczególny sposób. Bywa, że kolacja w Tbilisi zaczyna się od polskiego hymnu! I nie bądźmy zaskoczeni kiedy w jednym z  tutejszych lokali usłyszymy piosenkę Maryli Rodowicz czy Lady Pank.

Armenia jest bardziej refleksyjna. Wyciszona. Po tygodniu spędzonym w Gruzji, kilka dni w Armenii może stanowić miłą odmianę. I tak właśnie często odbierają to turyści. Są bardzo zadowoleni z pobytu w Hajastanie. Właściwie normą jest, że wylatując z Erywania deklarują chęć powrotu do Armenii; tym razem już na dłużej.

Patrząc z boku aż trudno uwierzyć, że dwa sąsiadujące ze sobą niewielkie narody aż tak bardzo się różnią. Gruzini są weseli i beztroscy – czasami aż za bardzo. Mają piękny kraj, urodzajną ziemię i najlepsze na świecie wino (to tradycyjne, wytwarzane w glinianym kwewri i podawane na stół w dzbanach). I mimo wszelkich obiektywnych przeciwności jakoś im się wiedzie. Cieszą się życiem.

Ormianie są pracowici, zdolni, sumienni i… skazani na ciężki żywot. O Armenii mówi się, że to jest kraj, w którym chleb trzeba wydzierać skałom. Góry są inne niż w Gruzji. Twardsze, mniej urodzajnie. Klimat bardziej surowy, mniej sprzyjający ludziom. No i ta straszna historia, składająca się z kolejnych katastrof. Dlatego też Armenia bywa smutna. W muzyce dominuje duduk, zwany płaczącym fletem (zobacz i posłuchaj), a klasyczny repertuar inspirowany jest narodową tragedią – ludobójstwem Ormian jakie miało miejsce na początku XX wieku. Wspaniała, ormiańska architektura (oglądamy tu kościoły i monastyry z pierwszego tysiąclecia!) też jest surowa, pozbawiona zdobień.

Armenia, Ararat, Chor Wirap

Armenia, klasztor Chor Wirap. W tle Ararat

I nawet przez ostatnie dwadzieścia lat, od odzyskania niepodległości, jakoś im się nie wiedzie. Kraj nie ma szczęścia do elit politycznych i gospodarczo nie rozwija się tak, jakby na to zasługiwał. A mimo to ludzie są gościnni i serdeczni. Jest bezpiecznie! Erywań żyje nocą. Szczególnie latem, po zmroku na ulicach mnóstwo ludzi. Wokół Placu Republiki (każdego dnia od 21.00 grające fontanny – warte polecenia!) uliczki pełne restauracji, kawiarni, klubów… Erywań sprawia wrażenie europejskiej stolicy.

Nie sposób powiedzieć który kraj jest ciekawszy. Są zupełnie inne! Różne są góry, krajobrazy, zabytki, kuchnie, muzyka i tańce. Trunki też są inne. W Armenii odwiedzamy winiarnie (w dolinie Areni – tu znaleziono najstarsze znane na świecie pozostałości winnic datowane na 5-6 tys. lat wstecz), ale wino jest tu słabszej jakości niż w Gruzji. Za to napoje mocniejsze to już domena Ormian (zobacz: „Ormiańskie trunki”). Słynny jest koniak Ararat i tutowaja wodka – szczególnie po kilku latach dojrzewania w dębowej beczce. Na pewno warto zwiedzić wytwórnię Araratu w Erywaniu.

Więcej o atrakcjach Armenii tu: armenia.blog.pl

Przykładowy program wycieczki Gruzja-Armenia.

 
 

Organizator wycieczek do Gruzji i Armenii

28 wrz

Południowy Kaukaz jest fantastycznym celem wycieczek. Oba kraje, Gruzja i Armenia są jednocześnie i do siebie podobne i bardzo różne. Gościnne, bezpieczne, atrakcyjne… Piękne góry, starożytne zabytki, pyszna kuchnia i doskonałe trunki. Region ten zaliczyć możemy do obszarów, gdzie rodziła się nasza cywilizacja. Tu ludzie nauczyli się wytapiać metale oraz wytwarzać wino. Tu udomowiono część zwierząt (np. owce) oraz niektóre zboża i drzewa owocowe – chociażby typowe dla Armenii morele. Tu powstały znane nam wszystkim historie, jak chociażby mit o Prometeuszu. Wreszcie, to są pierwsze na świecie kraje, które przyjęły chrześcijaństwo: Armenia na samym początku IV w., Gruzja odrobinę później…

Gruzja i Armenia to także ciekawy pomysł na wyprawę narciarską. Na Kaukazie są wyśmienite warunki do uprawiania tego sportu. Oto przykładowa oferta: Narty w Gruzji, narciarski kurort Gudauri.

Wycieczki do Gruzji

Wycieczki do Armenii

Krzysztof Matys Travel

Zapisz