RSS
 

Archive for sierpień, 2013

Batumi, legenda i rzeczywistość

17 sie

Przyjeżdżamy tu, by zobaczyć Morze Czarne i słynny Ogród Botaniczny. Generalnie przybywamy po to, żeby zmierzyć się z legendą. A ciężar tej legendy nie jest łatwy do udźwignięcia. Warunki narzuciły Filipinki swoją niezwykle popularną piosenką. (Jedna z bardziej znanych melodii okresu PRL. Niedawno przypomniana przez Natalię Lesz – brawa dla specjalistów odpowiedzialnych za promocję Gruzji! Młoda polska piosenkarka zrobiła im sporą reklamę). Jak to leciało?

Batumi, ech Batumi
Herbaciane pola Batumi
Cykadami dźwięczący świt
Świadkiem był szczęścia chwil.

O planach wycieczek do Gruzji rozmawiałem z setkami osób. Niemal wszyscy wymieniają Batumi jako punkt obowiązkowy. Często pada zdanie: „Koniecznie chcemy spędzić kilka dni w pięknym kurorcie Batumi”.  A kiedy już realizujemy wycieczkę i w Batumi jesteśmy, to opinie turystów są mocno podzielone. Część z nich jest rozczarowana miastem. Zdarzają się głosy, że Batumi było najmniej ciekawym punktem na całej trasie zwiedzania. To akurat świadczy na korzyść Gruzji, która ma tak wiele do zaoferowania i taką ilość wspaniałych miejsc, że Batumi wcale nie jest jej największą atrakcją!

Dlatego też artykuł ten dedykuję wszystkim osobom zastanawiającym się nad przyjazdem do Gruzji. Co wybrać? Jaki program? Po co jechać do Batumi?

Piękny kurort

Dopiero powstaje, tworzy się od kilku lat. Intensywnie od 2010 r. Z roku na rok widać duże zmiany. Jeszcze trzy lata temu był ruiną. Wspaniałe kamienice i pałace z przełomu IX i XX wieku zniszczył najpierw okres 70 lat Związku Radzieckiego, później kilkanaście lat rządów Asłana Abaszydze (czerwony książę sprawował dyktatorską władzę w Batumi w latach 1991 – 2004; stworzył tu swoje niewielkie para-państwo i czerpał olbrzymie dochody z różnego rodzaju – również nielegalnych – biznesów, nie inwestując w infrastrukturę miasta). Dopiero Saakaszwili po przejęciu kontroli nad separatystyczną Adżarią  rozpoczął odbudowę Batumi. Dziś (lato 2013 r.) centrum miasta jest dużym placem budowy. Wznosi się nowe budynki o ciekawej architekturze i remontuje te zabytkowe. Po gruzińsku (widać to też i w innych miastach, np. w Tbilisi) udanie łączy się stare z nowym. Ale do wielkiej świetności jeszcze trochę brakuje.

gruzja_batumi_blokiipalmy_krzysztofmatys

Batumi. Nowoczesny wieżowiec i bloki epoki ZSRR

Różnie bywa z frekwencją w Batumi. Nawet w szczycie sezonu, na plaży bywa pustawo. Bez tłumów. A wieczory, wbrew temu co przeczytamy w popularnych publikacjach, również w lipcu i sierpniu, potrafią sprawiać smętne wrażenie. Kto szuka nocnych rozrywek, może ich tu nie znaleźć.  Dlaczego? No cóż, Gruzini często wybierają wypoczynek w kurortach tureckich. Europejczyków z zachodu zagląda tu niewielu. Póki masowo nie nadciągną turyści z Rosji (to chyba jedyny możliwy kierunek) Batumi będzie działać na pół gwizdka. Na razie dominują Ukraińcy.

gruzja_batumi_krzysztofmatys

Plac Medei

Przez ostatnie lata władze zrobiły dużo. Gruzini mieli nawet pretensje do prezydenta, że faworyzuje Batumi, inwestując tu duże, państwowe pieniądze. Jego ambicją było stworzenie europejskiego kurortu. I trzeba przyznać, że niektóre rozwiązania robią wrażenie (pomnik gruzińskiego alfabetu, nowy wieżowiec z karuzelą, zrewitalizowane centrum, plac Medei). Ładnie wygląda nadmorski bulwar. Miłą atrakcją są grające, efektownie podświetlane fontanny (każdego dnia spektakl od godz. 21.00). Nocą reprezentacyjne budynki są ślicznie iluminowane. Ale to za mało. Saakaszwili potrzebowałby jeszcze ze dwie kadencje żeby stworzyć nowe Batumi i przykryć  brzydotę sowieckiego miasta. Ale ważniejsze są chyba inne czynniki. Plaża, pogoda i baza hotelowa.

Plaża

Taka jak na zdjęciu niżej. W samym Batumi kamienista. Nie należy do szczególnie atrakcyjnych.  Najładniejsze (piaszczyste) plaże zostały w Abchazji. Ciekawe wybrzeże znajduje się też trochę na północ od Batumi, w okolicach Ureki. Plaże są tam czarne. Składają się z drobnego, powulkanicznego piasku. Tradycyjnie, na letni wypoczynek wybierają je gruzińskie mamy z dziećmi. Podobno mają właściwości lecznicze. Tylko jak nadciągnie burza, to trzeba szybko uciekać. Namagnetyzowany żużel przyciąga pioruny.

Pogoda

Sprawdzam prognozę. Na jutro (niedziela, 18.08.2013) zapowiadają słońce, ale pojutrze cały dzień chmury i deszcz. To samo dwa dni później. Ruszam z kolejną już w tym roku wycieczką do Gruzji. W Batumi będziemy za tydzień w niedzielę – według synoptyków pełne zachmurzenie. Nic szczególnego. Tak po prostu jest w Batumi. Wysokie góry schodzą do ciepłego morza. Roślinność jest tu subtropikalna i taki sam mikroklimat. Ciepło i wilgotno. Deszczowo. Z czerwca 2011 r. pamiętam takie ulewy, że woda płynęła ulicami i wdzierała się do sklepów. W zeszłym roku latem byłem w Batumi kilka razy. Za każdym razem padał deszcz. Oczywiście, bywają też dni słoneczne, ale przewidzieć tego nie sposób. Wybierając się na tygodniowy wypoczynek należy nastawić się na pogodę w kratkę.

Hotele

W Batumi nie obiektów w typie resortów, czyli wzniesionych na rozległym terenie, z basenami, zjeżdżalniami, itd. Takich, jakie polscy turyści znają z Turcji, Egiptu, Tunezji… Dominują hotele typowo miejskie. Kamienice, bloczki, wieżowce. W większości bez basenów i jakiejkolwiek infrastruktury do spędzania wolnego czasu. Na jedną czy dwie noce, w trakcie wycieczki objazdowej, całkowicie wystarczają. A na dłuższy, np. dwutygodniowy pobyt? To zależy. Od potrzeb i oczekiwań. Baza hotelowa jest niewielka i szczególnie w sierpniu, mimo tego iż na plaży tłumów nie widać, to wolnych miejsc w hotelach brak. Podróżujący indywidualnie turyści zawsze sobie jakoś poradzą (w mieście jest dużo kwater prywatnych), ale w przypadku grup, rezerwacje trzeba robić ze sporym wyprzedzeniem.

batumi_plaża

Plaża w Batumi

Batumi ma swój urok i klimat. Miasto odstaje od reszty Gruzji. Jest trochę inne. Przez stulecia teren ten należał do Turcji (śladem tego jest spora ilość tureckich inwestycji i wyjątkowa jak na Gruzję, społeczność muzułmańska). A samo miasto i port zbudowali Rosjanie. W czasach carskich oczywiście. Rurociąg Baku – Batumi oddano do użytku już na samym początku XX wieku!  Przez Batumi wędrowała wtedy spora część światowego eksportu ropy naftowej! Wcześniej dowożono tu ropę pociągiem. Szybko dorabiało się tu dużych pieniędzy. Uczyniło to z Batumi międzynarodowe miasto. Świadectwem tego są ocalałe fragmenty wyśmienitej architektury (eklektyzm, secesja).

Lubię tutejsze Muzeum Archeologiczne. Niewielkie, ale mają w nim wspaniałe eksponaty. Całe spektrum, od paleolitu (narzędzia kamienne, a przede wszystkim czaszki najstarszego Europejczyka, czyli Homo georgicus) po wiek XVII – z tego okresu np. kolekcja srebrnych monet polskich (dynastia Wazów).

Odwiedzamy też twierdzę Gonio. Mniej ciekawa od muzeum. Największą atrakcją jest domniemane miejsce pochówku apostoła Macieja (a nie Mateusza jak piszą w przewodnikach! – zobacz artykuł na ten temat Gonio. Maciej czy Mateusz?).

Zatem, dlaczego do Batumi? Bo jest! Bo obrosło legendą i warto się z nią zmierzyć. Jeśli wybieramy się do Gruzji i mamy taką możliwość, to oczywiście przyjedźmy i tu. Ale z całą pewnością, Batumi nie jest największą atrakcją Gruzji! No i szczególnie mocno powinny zastanowić się osoby, które planują tu dłuższy pobyt. Jeśli marzy im się słońce i plaża, to Batumi nie jest chyba najatrakcyjniejszą propozycją. Bardziej nadaje się jako cel dla turystów szukających czegoś interesującego i ujmującego odmiennością. Dla tropicieli wątków i procesów kulturowych, wyjątkowej architektury oraz ciekawej historii. Tacy turyści, z wizyty w Batumi będą zadowoleni.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys.

Wycieczki do Gruzji.

 

Kuchnia Armenii

13 sie

O ormiańskiej kuchni wiele już zostało powiedziane. Jest smaczna, oryginalna i inna niż w Gruzji (w Armenii nie ma obyczaju supry i tamady, kolacje są więc mniej huczne niż u sąsiadów z północy). Właściwie chyba tylko dwie potrawy są wspólne dla obu krajów, szaszłyk i dolma, czyli malutkie gołąbki zawijane w liście kapusty lub winogron. Poza tym znajdziemy tu rzeczy nowe, bywa, że niespotykane gdzie indziej. (Zobacz film: Armenia. Perła Kaukazu).

armenia_szaszłyki

Szaszłyki. Uczta w plenerze

Najbardziej oryginalnym daniem jest hasz, czyli pożywna zupa. Gotowana przede wszystkim zimą. Dziś już coraz rzadziej gości na ormiańskich stołach, ponieważ jej przygotowanie wymaga sporo czasu. Cały proces zajmuje ponad dobę! Najpierw byczą nóżkę moczy się przez wiele godzin. Później gotuje w czterech wodach, najdłużej w ostatniej (12 godzin). Na koniec przyprawia się solą i czosnkiem. Potrawa powstała z biedy i dostosowana jest do trudnych, zimowych warunków. Z czasem stała się narodowym daniem Armenii i jedną z kulinarnych atrakcji kraju. Ormianie spożywają ją rano (gotuje się przez całą noc) w towarzystwie rodziny i znajomych, wzmacniając jej smak kieliszkiem tutowej wodki. W restauracja, również tych hotelowych, często natrafimy na haszlamę, czyli coś w rodzaju gęstej zupy z dużych kawałków wołowiny i ziemniaków.

Na pewno wart spróbowania jest tutejszy kebab (nie mylić z tym sprzedawanym w Polsce, który właściwie jest donerem). Ormiański kebab (kiabab) to grubo mielone lub siekane mięso wołowe, dobrze przyprawione ziołami oraz cebulą i upieczone, podobnie jak szaszłyk (chorowac), na ogniu z drewna (a nie węgla drzewnego!). Smakuje wyśmienicie. Często podawany jest po zawinięciu w płat lawaszu. Lawasz to tutejszy chleb. Jak najbardziej typowy dla Armenii. Wyglądem przypomina duże i cienkie naleśniki. Ormianie w kawałki lawaszu zawijają mięso, ser i warzywa, tworząc w ten sposób oryginalne kanapki.

Bogactwem Armenii i wielką zaletą tutejszej kuchni są zioła. W sumie jest ich tu ok. 300! Ormianie, podobnie jak Gruzini, jedzą je w dużych ilościach. Na stole, do kolacji, obok innych rzeczy, pojawiają się też półmiski na których leżą wiązki zielonej i świeżej pietruszki, kolendry, szczypiorku, koperku, bazylii, estragonu… Miejscowi czerpią z nich garściami. Zioła świeże i suszone dodawane są do wielu potraw. Mocno zaprawiana nimi jest np. suszona polędwica, czyli basturma.

gruzja_armenia_kuchnia

Zielenina. Obowiązkowo na stole, w dużych ilościach

Potrawy z ryb nie są mocną stroną tutejszej kuchni (Armenia nie ma dostępu do morza). Co prawda w licznych tu rzeczkach i strumieniach oraz w jeziorach żyją ryby słodkowodne, ale ze względów ekologicznych rybołówstwo zostało ograniczone. W jeziorze Sewan występuje endemiczny gatunek ryby – iszchan (pstrąg książęcy).

Na stole w Armenii, przed daniem głównym pojawiają się przekąski, zioła, sałatka z ogórków i pomidorów, kiszone warzywa oraz oczywiście ser. Podobnie jak w sąsiedniej Gruzji, tak i tu, miłośnicy serów będą mieli używanie. Słone, z mleka owczego lub krowiego. Ciekawostką jest, że ser po ormiańsku nazywa się tak samo jak w Indiach – panir. Zbieżności jest więcej. Tradycyjny, nadal używany tu piec to tonir – podobnie jak piec indyjski!

armenia_gata_gegart_krzysztofmatys

Gata, stragan przed klasztorem Geghard

Nie bądźmy zaskoczeni jeśli w kolejnych restauracjach, do kawy i herbaty za każdym razem otrzymamy to samo ciasto. No, może prawie to samo. To gata, czyli coś w rodzaju prostego kołacza, pieczonego z mąki, masła i cukru. Różne regiony kraju mają swoje odmiany tego ciasta. Najsmaczniejsze sprzedawane są na straganach przed monastyrem Geghard. Występują w kilku formach, również bogato nadziewane, np. orzechami. Wyśmienite! W przeciwieństwie do tych, które często  serwowane są w restauracjach Erywania, suchych i dość ubogich.

Kraj ten spodoba się wszystkim miłośnikom owoców. Takich moreli i brzoskwiń jak tu, nie znajdziemy chyba w żadnym innym miejscu. Zresztą trudno się dziwić. Morele pochodzą właśnie stąd. Do Europy przywieźli je żołnierze Aleksandra Wielkiego. Sezon na te owoce to przełom czerwca i lipca. Trochę wcześniej na drzewach dojrzewa pyszna, słodka morwa. Na początku lipca są już brzoskwinie. Jesień rzecz jasna należy do winogron. Ale możemy też spróbować innych pyszności, np. świeżych fig.

Specjalnością Ormian są suszone i kandyzowane owoce. Jest taki targ w Erywaniu, który właśnie z tego słynie. Warto tam coś kupić, ale jeśli nawet nie mamy takiego zamiaru, to trzeba tam pójść, po to tylko by zobaczyć. Popakowane w tacki, ładnie poustawiane na straganach, tworzą niepowtarzalne obrazy. Swoiste dzieła sztuki. Zanim się kupi, można spróbować. W oczy rzuci się nam sudżuch, czyli nanizane na nitkę orzechy włoskie zatopione w zalewie z soku winogron. Wyglądem przypominają kiełbasę. Jest to coś, co z grubsza odpowiada gruzińskiej czurczheli. Kandyzowane owoce kupmy tu, po czurczhele sięgnijmy w Gruzji. Każdy kraj ma swoją specjalizację.

armenia_fruit_market_erywan_krzysztofmatys

Fruit market. Erywań

Armenia jest atrakcyjnym miejscem dla miłośników oryginalnych alkoholi. Na wycieczkach traktujemy je jako element miejscowej kultury. Turystom stwarzamy możliwość spróbowania tego, co najciekawsze i obecne w ormiańskiej tradycji, ale o tym napiszemy w kolejnym odcinku.

Tekst i zdjęcia: Krzysztof Matys

Wycieczka do Armenii.

PS
Słynne pierożki chinkali są potrawą gruzińską. Nie jest więc tak, jak sugeruje nam to Robert Makłowicz w swoim programie.  Ale film jest bardzo ładny i pięknie oddaje nie tylko atrakcje tamtejszej kuchni. Wart obejrzenia: „Makłowicz w podróży. Armenia”

Więcej na temat Armenii.

 
 

Tbilisi w obiektywie

09 sie

Latem zeszłego roku na jednej z naszych wycieczek była Eliza. Zwiedzała jak wszyscy, na robienie zdjęć było mało czasu. Sam nie wiem jak i kiedy je zrobiła. Niektóre fotografie mnie zaskoczyły. Znam te miejsca, byłem w nich wielokrotnie, ale dzięki tym zdjęciom ujrzałem je na nowo.

Tbilisi katedra Cminda Sameba

Widok z progu katedry św. Trójcy (Cminda Sameba). Po prawej stronie flaga Gruzji. Duży czerwony krzyż w środku i cztery mniejsze w narożnikach. Ten wzór został wprowadzony przez prezydenta Saakaszwilego po rewolucji róż. Nawiązano tym samym do starej, średniowiecznej symboliki. Na fladze znajdującej się po lewej stronie przedstawiony jest krzyż św. Nino, znak gruzińskiego chrześcijaństwa.

tbilisi_cerkiew_sw_trojcy_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Katedra św. Trójcy. Wyświęcona w 2004 r. stała się jednym z symboli odrodzonej Gruzji. Olbrzymia (98 m wysokości), wybudowana na wzgórzu, widoczna jest niemal z każdego miejsca w Tbilisi. Zwiedzanie stolicy zaczynamy właśnie od niej.

tbilisi_abatubani_carskiebanie_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Okolice tbiliskich łaźni. Wojciech Górecki pisał, że kąpiel w nich jest jak modlitwa w tysiącletniej katedrze. Są tu od średniowiecza. Może nawet dłużej. Nawet nazwa miasta ma z nimi wiele wspólnego. Po polsku Tbilisi, to po prostu Cieplice (tbili, tpili znaczy ciepły). Na przełomie V i VI wieku król Wachtang Gargasal przeniósł tu stolicę z sąsiedniej Mcchety. Skusiły go gorące źródła. Pomnik wielkiego władcy wznosi się dziś po drugiej stronie ulicy, obok kościoła Metechi.

tbilisi_anczischati_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Anczischati. Malutki kościółek z VI wieku! Najstarszy w Tbilisi. Łatwo go minąć, zignorować. Z zewnątrz, na pierwszy rzut oka, wygląda na mało interesujący. Ale wejść należy koniecznie! Trójnawowa bazylika, surowa w wyglądzie, z charakterystycznymi ceglanymi kolumnami. Na sklepieniu przecudna feeria barw starych fresków.

tbilisi_sioni_noc_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Katedra Sioni. Ważne miejsce. Przechowywana jest tu największa relikwia gruzińskiego Kościoła – krzyż św. Nino. Tu mają miejsce ważne uroczystości, również o charakterze państwowym. Dwieście lat temu, zebranym w katedrze dostojnikom, rosyjski generał oznajmił, że z rozkazu cara takie państwo jak Gruzja właśnie przestało istnieć. Świątynia pochodzi z XI-XII wieku.

tbilisi_noc_mostekpokoju_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Tbilisi nocą. Próbuję przypomnieć sobie moje pierwsze wrażenie. Sprzed kilku lat, kiedy wybrałem się tu by sprawdzić jak uprawiać turystykę. Jechałem taksówką z lotniska. Czy mi się podobało? Tak, zdecydowanie tak. Dziś podoba mi się jeszcze bardziej. Z każdą kolejna wizytą mocniej. Niedawno doszła nowa atrakcja, kolejka linowa, prowadzące spod cerkwi Metechi do zamku Narikała. Widoki imponujące. Warto wjechać dwa razy. W dzień i w nocy.

tbilisi_nikopirosmani_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Niko Pirosmaniszwili, dla ułatwienia zwany Pirosmanim. Dziś bohater i ozdoba gruzińskich muzeów. W 1918 r. zmarł z głodu. Samouk, genialny prymitywista. Na życie próbował zarobić malując szyldy w tbiliskich karczmach. Najsłynniejsze obrazy przedstawiają obficie zastawione stoły i szczęśliwych ludzi, po gruzińsku cieszących się wybornym winem. Na zdjęciu kolaż w jednej z restauracji. Fotografia ukazująca twarz mistrza znajduje się w lewym górnym rogu.

tbilisi_ulica_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Nie bardzo wiadomo czy za fasadą ceglanego budynku jest jeszcze cokolwiek. Kuchnia, sypialnia, łóżko? Ktoś tam mieszka? Da się tam w ogóle mieszkać? Takich domów-nie-domów jest w tbilisi_ikona_dawidbudowniczy_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgoszTbilisi sporo. Ruiny są realnym śladem minionej epoki. O tym, że tu się jednak żyje, świadczy widoczny dookoła ruch. Wznoszone są nowe budynki, remontowane stare… No i ci ludzi przed murem. Z kuflem piwa, z papierosem, z uśmiechem. Jest jakoś  pogodnie. I bezpiecznie! Może właśnie to sprawia, że mam nieodparte uczucie, iż wszystko tu jest na dobrej drodze.

Dawid IV Wielki, Budowniczy. W wieku 16 lat został królem. Oswobodził i zjednoczył kraj. Wojska tureckie wygnał aż za granice Armenii. Fundował stypendia zdolnej młodzieży. Wznosił klasztory i uniwersytety. Wprowadził kraj w okres największej świetności (XII wiek). Został świętym Kościoła gruzińskiego. Jego ikonę zobaczymy w wielu cerkwiach. Zawsze z makietą budynku w dłoni. Historię jego rządów opowiadamy w drodze do klasztoru Gelati w okolicach Kutaisi. Tam został pochowany.

tbilisi_metechi_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Cerkiew Metechi. Znajduje się chyba we wszystkich programach wycieczek. Pochodzi z okresu średniowiecza. Wnętrze mało ciekawe, nie zachowało się nic z zabytkowych zdobień. Za to roztacza się stąd piękny widok. Na tbiliską starówkę, rzekę Mtkwari, pałac prezydencki…

tbilisi_noc_kawiarnie_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Tbiliska starówka nocą…. Więcej w artykule „Tbilisi – Tyflis”.

tbilisi_kolejkagorska_krzysztofmatys_fot_eliza_wielgosz

Nowoczesna kolejka górska. Kolejna atrakcja Tbilisi.

Tekst: Krzysztof Matys

Zdjęcia: Eliza Wielgosz

Wycieczki do Gruzji.